niedziela, 1 grudnia 2013

16. Rozdział szesnasty


                                                                               *piosenka*


*Perspektywa Mercedes*

    Co to było?! Co to kurwa było?! Krążyłam po plaży próbując się uspokoić. Wciąż nie potrafiłam zebrać myśli. Cały czas widziałam Danielle z nożem próbującą się zabić. W uszach nadal dźwięczał mi wypowiadane przez nią "dood". Od pierwszych strasznych zajść na tej wyspie bałam się, bardzo się bałam, jednak po akcji z Dan poziom przerażenia wzniósł się na wyższy level.
- Merc - przestałam kopać leżący na ziemi piasek i odwróciłam głowę w kierunku wołającego mnie głosu. Odetchnęłam z ulgą na widok stojącego w oddali Justina. Zauważając moją reakcję szybko stanął przed moją twarzą.
- W porządku? - niepewne pytanie utwierdziło nas, że jest ono tylko zdaniem rozpoczynającym konwersację.
- Zabierz mnie stąd - zdążyłam wyjąkać przed wybuchnięciem głośnym płaczem.
- Spokojnie - wyszeptał otulając moje roztrzęsione ciało swymi silnymi ramionami. - Wydostaniemy się z tego miejsca. Obiecuję.
Był taki męski, jak zawsze, a mimo to z nutą nowej romantyczności.
- Dziękuję, że jesteś - wypowiedziałam jak najciszej licząc, że nie usłyszy.
Niestety. Ruchem dłoni w mig uniósł mój podbródek do góry wpatrując się w moje tęczówki. Jego czekoladowe oczy były teraz inne niż zawsze. Przepełnione bólem, uczuciem, niespełnieniem, a nawet lękiem. Jednak nie był to strach, to była obawa przed czymś lub kimś.
- To chyba ja powinienem ci podziękować - nie mając szans na jakąkolwiek odpowiedź złączył nasze usta w pocałunku, przepełnionym pożądania, pragnienia takiej właśnie bliskości. Był cudowny.

*Perspektywa Justina*

Kolejna burza. Odkąd byłem na tej wyspie nauczyłem się kilku rzeczy. Jedną z nich było to, że burza tutaj nigdy nie oznacza nic dobrego.
Deszcz lał niczym z cebra, co chwilę było słychać kolejny grzmot, a niebo rozświetlała następna błyskawica. Siedzieliśmy wszyscy w jednym namiocie. Na samym środku, przykryta kocami leżała blada niczym trup Danielle. Wszyscy cieszyliśmy się, że żyje jednak tak naprawdę prawdziwa walka na śmierć i życie rozgrywała się w niej teraz. Straciła mnóstwo krwi, miała głębokie rany wymagające profesjonalnego zszycia, a środowisko, w którym przebywała nie było zbyt sterylne, więc ryzykowaliśmy jakimś zakażeniem. Spoglądając na jej spokojną twarz czułem tak ogromną ulgę. Chwila, w której trzymałem garnek nad jej głową była dla mnie naprawdę straszna. Można powiedzieć, że byłem panem życia i śmierci. Jednak w moich oczach wyglądało to zupełnie inaczej. W moich rękach był los tej dziewczyny. Wystarczyło zbyt mocne uderzenie żeby ją zabić, a to było ostatnim czego chciałem.
- Myślicie, że wyjdzie z tego? - spytała ochrypłym od płakania głosem Perrie.
- Nie ma innego wyjścia - szepnął Niall.
Pokiwałem głową zgadzając się z blondynem po czym rozejrzałem się po wszystkich. Kolejne dramatyczne wydarzenie pogrążyło wszystkich w smutku. Louis skubał przy sznurówkach swoich butów mrucząc coś pod nosem, Zayn i Perrie siedzieli wtuleni w siebie w kompletnej ciszy, Harry bawił się kapslem od piwa, a Niall patrzył tępym wzrokiem na Dan gładząc jej zimne ramię podobnie jak Mercedes siedząca obok mnie.
- Będzie dobrze - powiedziałem cicho kładąc dłoń na jej plecach.
- Wiem - wychrypiała nie odrywając wzroku od szatynki.
Nie powiedziałem już nic. Słowa były zbędne. Głaskałem jej plecy czując jak się rozluźnia. Nie obchodziło mnie to, że pozostali patrzyli się na nas dosyć dwuznacznie. Ta cisza była komfortowa, ale zarazem nieco przerażająca, ponieważ bardzo wyraźnie słyszałem każdą pojedynczą kroplę deszczu uderzającą o namiot, a grzmoty wydawały się dziesięć razy głośniejsze niż w rzeczywistości.
Godziny mijały, burza nie ustawała, Danielle nie dawała żadnych odznak życia oprócz płytkiego oddechu, a my pogrążaliśmy się w swoich rozmyślaniach. Każdy z nas toczył wewnętrzną bitwę ze sobą i swoimi uczuciami, trawiliśmy wszystko co miało miejsce w ostatnich dniach i chyba nikt nie doszedł do pozytywnych wniosków. Ja nadal nie potrafiłem uwierzyć w stratę Tamary. Miałem wrażenie, że gdy już wrócę z tej wyspy, pójdę do naszego mieszkania, zapukam, a ona otworzy drzwi i powita mnie swoim radosnym uśmiechem. Ale tak się nie stanie, prawda? Czułem się jak małe zagubione dziecko, które błądziło, bo zgubiło mamę i musiało samo zacząć sobie radzić w wielkim świecie.
- Musimy coś  z tym zrobić - stanowczy głos Zayna przerywający ciszę sprawił, że wszyscy się na niego spojrzeliśmy. - Nie wiem jak wy, ale ja nie chcę tu zginąć. Musimy pokonać to... cokolwiek to jest.
- To 'coś' jest silne i potrafi opętać ludzi - jęknął Niall skulając się jeszcze bardziej.
- Wiem, ale my mamy siłę i razem damy radę - chłopak patrzył na nas z determinacją. - Nie możemy tego tak zostawić. Musimy walczyć.
- Błagam cię, my już jesteśmy straceni. Wszyscy zginiemy - głos Louisa był przepełniony goryczą oraz smutkiem.
- Nieprawda, za tydzień przypłynie po nas statek. Damy radę - Perrie podniosła na nas swoje zapłakane oczy. - Musimy uwierzyć.
Szczerze mówiąc to miałem dosyć ty rozmów, które i tak prowadziły donikąd. Jednak wolałem się nie odzywać, żeby nie było kolejnej kłótni. Tego teraz nie potrzebowaliśmy.
- Justin?- spojrzałem na Mercedes, która patrzyła na mnie. - Możemy wyjść na zewnątrz, proszę?
- Ale pada.
- Proszę.
Nie mogłem nie ulec jej błagalnemu spojrzeniu, więc zabierając ze sobą kurtkę przeciwdeszczową odsunąłem wejście od namiotu i wypuszczając przedtem Merc, wyszedłem. Od razu otuliłem ją kurtką. W ciągu zaledwie kilku sekund oboje byliśmy cali mokrzy.
Dziewczyna stała przed chwilę lustrując każdy detal wyspy aż w końcu odwróciła się w moją stronę i wtuliła mocno. Owinąłem ramiona wokół jej pleców całując w czubek głowy. Zaczęła szlochać cicho mocniej zaciskając ręce na mojej koszulce.
- Mam dość, mam wszystkiego dość! - krzyknęła ponownie wybuchając płaczem.
- Spokojnie, ja też, ale obiecuję, że to się niedługo skończy - zapewniłem kołysząc nami lekko.
Kolejny grzmot sprawił, że lekko się wzdrygnęła, a kiedy błyskawica zajaśniała na nocnym niebie byłem w stanie dostrzec jej błyszczące, załzawione oczy wpatrujące się we mnie.
- Pocałujesz mnie? - spytała głosem przepełnionym smutkiem i nadzieją.
Zachichotałem na tę delikatność oraz samo pytanie. Przecież mógłbym robić to przez okrągłą wieczność.
- Jasne - odparłem po czym przybliżyłem się do niej łącząc nasze spragnione usta w namiętnym pocałunku.
Brunetka splotła ręce na moim karku, a ja głaskałem knykciami jej rozpalone policzki podczas pogłębiania pocałunku. Nie przeszkadzał nam deszcz oraz porywisty wiatr. Liczyliśmy się tylko my.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza, nasze usta były całe spuchnięte, a oczy Mercedes przepełnione uczuciem, którego nie potrafiłem zidentyfikować. Patrzyła się na mnie, palcami wodząc po mojej szczęce.
- Jesteś piękny - wyszeptała.
- No nie wiem. Najpiękniejsza istota na świecie stoi właśnie przede mną - puściłem jej oczko posyłając dziewczynie swój sławny już uśmiech.
Zachichotała chowając kosmyk swoich przemoczonych włosów za ucho. Zadrżała lekko przez co dotarło do mnie, że cały czas byliśmy po środku burzy.
- Nie jest ci zimno? - spytałem.
- Nie kiedy mnie przytulasz.
Kręcąc głową z rozbawieniem zacieśniłem uścisk. Merc oparła swoją głowę na mojej klatce i zaczęła kreślić wzroki na moim bicepsie.
- Nie chcesz wrócić do namiotu? Przeziębisz się - powiedziałem w jej włosy.
- Nie, tu jest idealnie - mruknęła.
Odwróciliśmy się w stronę lasu, który teraz wyglądał naprawdę mrocznie. Wiatr kołysał gałęziami drzew, a głośny szelest liści towarzyszył nam nieustannie. Co jakiś czas odzywały się tamtejsze ptaki wydając skrzeczące dźwięki. Jednak cała moja uwaga była skupiona na kruchej dziewczynie, którą trzymałem w ramionach. Oddychała spokojnie wtulona w moją pierś, a jej zimne palce błądziły po mojej mokrej koszulce.
- Justin, kim my dla siebie jesteśmy? - spytała nagle cichym głosem.
- Nie wiem, a kim chcesz żebyśmy byli? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Dziewczyna westchnęła z lekką frustracją spoglądając na mnie. Jej wzrok nieco posmutniał.
- Jestem dziewczyna Harry'ego - mruknęła. - Ale nie wiem czy nadal chcę być...
- Kocha cię - stwierdziłem.
- Ale nie wiem czy ja jeszcze kocham jego - wypowiedziała na jednym wydechu. - Zmienił się i ja się zmieniłam... wszystko się zmieniło.
Chciałem zapytać się Mercedes o co jej chodzi, ale wtedy ktoś jeszcze wyszedł z namiotu. Był to, o ironio, Harry.
- Co tu robisz? - spytała dziewczyna automatycznie wyrywając się z mojego uścisku.
Chłopak podszedł do nas powoli analizując, to co działo się przed jego oczami.
- Chciałem sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku - wyjaśnił. - Ale rozumiem, że Justin już o to zadbał.
Przewróciłem oczami słysząc z jaką pogardą wymawia moje imię. Bawił mnie fakt, że Harry tak bardzo mnie nienawidził. Obwiniał mnie o to, co łączy mnie z Mercedes, ale tak naprawdę gdyby dobrze o nią dbał ona nigdy nie szukałaby oparcia w innym facecie.
- To nie tak jak myślisz, Hazz - oznajmiła dziewczyna. - Rozmawialiśmy.
Przytaknąłem nie chcąc robić jej więcej kłopotów niż już miała. Styles zaśmiał się gorzko stając bliżej naszej dwójki.
- A można wiedzieć o czym tak rozmawialiście? - zapytał.
- To już chyba nie twój interes - wtrąciłem sucho.
Ta cała sytuacja wyglądała jak scena z jakiejś słabej komedii romantycznej. Padał deszcze, a dwójka palantów kłóciła się o dziewczynę, chociaż tak naprawdę żaden z nich na nią nie zasługiwał. Dokładnie tak to wyglądało.
- To jest mój interes jeśli w to zamieszana moja dziewczyna - fuknął, a jego twarz choć sina z zimna, poczerwieniała.
- Cóż... skąd wiesz, że ona nadal jest twoją dziewczyną? - spytałem z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
Mercedes warknęła głośno stając między naszą dwójką i zgromiła nas wzrokiem.
- Możecie przestać się ciągle kłócić?! - wyrzuciła ręce do góry.
- Może przestalibyśmy się kłócić gdybyś przestała się nami bawić. Zdecyduj w końcu kogo wolisz, Mercedes! - krzyknął Harry, co zdziwiło nie tylko brunetkę, ale też mnie.
Jakkolwiek trudno mi to powiedzieć, musiałem przyznać chłopakowi rację. Mercedes była bardzo niezdecydowana. Jednak ja osobiście nie naciskałem i dawałem jej dowolną ilość czasu na dokonanie wyboru. Na taką dziewczyną jak ona warto czekać chociażby wieczność.
- Co? - wydusiła. - Ja...
- No co ty?! Nie rób z nas idiotów. Musisz kiedyś któregoś wybrać! - Styles wydawał się być bardziej wkurzony niż przed minutą.
- Harry, przestań. To nie jest odpowiedni... - zacząłem, ale chłopak musiał mi przerwać.
- To kiedy kurwa będzie odpowiedni moment?! - wrzasnął. - Ciebie to nie denerwuje, Bieber? Ta laska nami pomiata jak chce. Jesteśmy jej pieprzonymi kukiełkami.
- Harry - skarciła go Mercedes.
- Wróćmy lepiej do namiotu. Cały czas pada - próbowałem spokojnie przekonać wszystkich do odwrotu nim będzie za późno.
Odetchnąłem z ulgą, gdy Harry posłusznie rozpiął zamek i wszedł do namiotu, a zaraz za nim Merc. Liczyłem na spadek emocji, ludzkie wyjaśnienie problemu, niestety Styles powrócił do wrzasku na swoją dziewczynę. Chuj jebany.
- No dalej! To chyba nie jest takie trudne – przepełnione ironią oczy tego kretyna wpatrzone w biedne, zapłakane Merdeces wywołały jeszcze większą odrazę do tego typa i pewnie dlatego nie wytrzymałem przykładając mu parę razy w twarz.
- Kurwa Bieber, ogarnij dupę! - syknął, kiedy zrobiłem sobie krótka przerwę. - Nie wkurwia cię to, że traktuje nas jak męskie dziwki?! Na zmianę sypia z nami, potrzebuje nas tylko dla seksu! - ponownie rzuciłbym się z pięściami na typa, gdyby nie uprzedziła mnie zwyzywana dziewczyna.
- Nigdy więcej mnie nie poniżysz! - szlochała.- Nie jestem cholerną rzeczą, nie masz prawa mnie tak traktować!
- Co się z wami do jasnego chuja dzieje?! - wrzasnął Zayn stając między naszą dwójką. - Jeśli macie zamiar się okładać, to proszę was bardzo, ale z dala od namiotu.
- Powiedzcie tej jebanej dziwce, żeby wreszcie przyznała, że jesteśmy tylko jej seks - zabawkami!!! - Harry był poza kontrolą.
- Nie nazywaj jej tak, pierdolony kutasiarzu! Nie masz prawa się tak o niej wyrażać! - moja ręka spotkała się z nosem Harry'ego, a trzask, który usłyszałem był zdecydowanie satysfakcjonujący.
- Co wy robicie? - pisnęła Perrie wstając i chcąc nas uspokoić. - To nie jest czas na takie rzeczy. Musimy zająć się Danielle!
- Wyjdźcie stąd! Natychmiast - odezwał się Louis. - Wyjaśnimy to na zewnątrz. Dziewczyny, zostańcie tu.
- Ale... - Mercedes załkała cicho.
- Zostań - powiedziałem uspokajająco gładząc jej ramię, zanim zostałem brutalnie uderzony w brzuch.
Zgiąłem się w pół jęcząc cicho.
- Spieprzę ci ten pierdolony tyłek tak mocno, że kurwa moja noga ci nosem wyjdzie! - syknąłem chwytając Styles'a za koszulę.
- Wyjść z namiotu! Już - zażądał Malik.
Nie chcąc się sprzeciwiać wyszliśmy na świeże powietrze. Deszcz nie ustawał, ale jakoś wcale mi to nie przeszkadzało. Niall, Louis i Zayn opuścili namiot za nami i Tomlinson od razu zainterweniował.
- O co znowu poszło? - spytał w miarę spokojnie jak na panującą atmosferę.
- On dowala się do Mercedes! - wyrzucił sfrustrowany Harry.
Prychnąłem napinając mięśnie.
- A winisz ją o to? Zachowujesz się wobec niej jak skończony dupek - podsumowałem krótko.
Harry już chciał po raz kolejny uderzyć, ale zdecydowana postawa Malika go powstrzymała.
- Bez rękoczynów, proszę - powiedział chwytając pięść bruneta. - Rozwiążemy to na spokojnie.
Ja nie miałem nic przeciwko, ale Styles był chyba zbyt pobudzony. Jego oburzenie było tak cholernie zabawne.
- Jak nie jest wam wstyd? Eleanor i Liam nie żyją, Dan prawie umarła... Nasza paczka się sypie, a wy macie to w dupie i wolicie się bić - westchnął Horan, który do tej pory utrzymywał się z boku.
Spojrzałem na niego. Jego twarz była ponura, a  kącikach oczu zobaczyłem łzy. Ten chłopak miał rację. Na naszych oczach ginęli bliscy, a nas najbardziej obchodziła walka o honor.
- Niall ma rację - stwierdziłem ogarniając blondyna wzrokiem.
Ten posłał mi lekki uśmiech, po chwili patrząc na Harry'ego. Brunet oddychał ciężko.
- Naprawdę was nie obchodzi, że uprawiał seks z moją dziewczyną? - chłopak wyrzucił ręce do góry gromiąc wzrokiem przyjaciół.
- Ja nie... - zacząłem, ale dostałem w twarz.
- Przestań kurwa - syknąłem. - Rozumiesz po ludzku, czy nie?
I kolejne uderzenie. Co jest z nim nie tak? Wtedy Niall stanął między nami podobnie jak Louis i Malik wcześniej.
- Harry przestań! - powiedział.
- Nie wtrącaj się w to, radzę ci - burknął czerwony ze złości.
- Harry, proszę - położył dłoń na klatce piersiowej chłopaka.
- Nie!!! - krzyknął popychając blondyna z siłą.
Horan musiał się nie spodziewać tego ruchu, bo zaskoczony potknął się o własne buty i runął na ziemię. Potem wszystko działo się w zwolnionym tempie. Widziałem jak jego ciało uderza o mokry piasek, a głowa spotyka się z twardym kamieniem. Potem polała się krew, a Zayn wrzasnął głośno upadając przed Niallem na kolana.
- Niall - szepnął chwytając go za rękę. - Obudź się!
Nie odpowiadał. Oczy wściekłego dotąd Stylesa wytrzeszczyły się powiększając trzykrotnie na widok kałuży krwi, w której leżał Irlandczyk. Sam przetarłem kilkukrotnie powieki, po chwili dopiero zdając sobie sprawę co przed chwilą się wydarzyło.
- Zayn, czy on...- wyszeptał zamurowany Harry. Przerażone spojrzenie Malika, które skierował w stronę bruneta mówiło samo za siebie.
- Za...za.. zabiłeś... - wyjąkał uwalniając kilka łez- ZABIŁEŚ GO!- krzyknął i jestem pewien, że gdybym nie stał niedaleko ich obojga udusiłby lokowatego.
Nie, to nie prawda – wystraszony Hazza podszedł do leżącego Horana próbując go obudzić. Lekko szturchnął najpierw za jedno ramię, kolejno za drugie. Nie odpowiadał, więc zaczął coraz silniej szarpać jego ciało.
- Przestań kurwa! - rzuciłem w miarę szybko, inaczej zbezcześciłby jeszcze zwłoki zabitego przez siebie kolegi. Spojrzał na mnie odsuwając się w bezpieczną odległość, ale jego oczy nie były zielone jak zawsze, tym razem przybrały kolor czerni.
- Dlaczego krzyczycie? - niespodziewanie z namiotu wyszła Pezz zaniepokojona wrzaskami, które słyszały wraz z Mercedes. Zdążyłem jedynie na nią spojrzeć zanim mdlejąc upadła na ziemię.
- Perrie! - krzyknął Malik podbiegając do niej.





Witajcie po przerwie!
Jak tam?
Kolejny rozdział dla Was, mamy nadzieję, że się spodoba. 

Całuję x
Dżaś xo 

22 komentarze:

  1. Przestaje to czytać , wszyscy się w kółko zabijają, Harry wychodzi na potwora ,Mercedes bawi się chłopakami, nic ciekawego się nie dzieje, ciągle się kłócą, Justin jest najlepszy a Harry to potwór, Mercedes chodzi z Harry'm a całuje się z Justinem, wszystko się popierdolilo, lepiej się zaczęło xd

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż przyznam, że mi sie rozdział podoba :)
    (Ja jako fanka bardziej opowiadań homoseksualnych), naprawdę lubię to opowiadanie :)
    Jest ciekawa fabuła i po prostu jest fajny klimat :D
    Także do następnego x
    @awmywhatever

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezus, co tu się dzieje!
    Omg! Harry. Co za debil! Ja pierdole! Jak on mógł?
    Niall! Najukochańszy Niall! Nie! O Boże! Tylko nie on! Czemu on?!
    Boże, Styles, ty skończony sku*wysynie!
    A Merc faktycznie niech się w końcu zdecyduje! Denerwuje mnie jak nie wiem
    Ma rzucić Styles'a i być z Juju.
    Rany Boskie. Ale mną to wstrząsnęło Już się ogarniam.
    Mega ciekawe. Jak zawsze Świetne Extra Zajebiste!
    Mam nadzieję, że następny pojawi się szybciej
    Weny! xx
    @_yourkitty

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, Niall umarł przez Harrego, trochę z Harrego robicie potwora ale nie ważne. Ciesze się, że wracacie

    OdpowiedzUsuń
  5. nieeee tylko nie Niall on był moim ulubionym bohaterem :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę że wróciłyście. Rozdział jeden z lepszych z wyjątkiem jednego, jak mogłaś uśmiercić Niall'a ? Ją się pytam.
    Klar.

    OdpowiedzUsuń
  7. Omfg ale akcja. Kocham ten rozdzial. Szkoda mi Nialla :'( czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. JENY JENY JENY JENYYYYY!!!
    Powrót doskonały!
    Mam nadzieję, że będziecie już coraz szybciej dodawać rozdziały ♥

    Chciałabym aby Merc i Hazz byli razem ale wszystko w waszych rękach xx

    Życzę duużo weny ♥

    Całuję,
    @Harry_Love_You_ ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja pierdziu dlaczego Niall??

    OdpowiedzUsuń
  10. Czym sobie Horanek zawinil?? Harry to jebany sukinsyn. Rozdzial wyszedl niezly, ale mozecie troche przystopowac, bo w kazdym rozdziale albo ktos umiera, albo chce sie zabic. Bez przesady i NIALL MA ZYC, ODZYC I ZMARTWYCHWSTAC. AMEN. dziekuje xx @Your_Direction_

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda Nialla .....
    Świetby rozdział .
    /Shelly

    OdpowiedzUsuń
  12. Plis niech Mercedes w końcu wybierze któregoś i niech to będzie Harry. I niech Niall jakoś się obudzi albo coś w tym stylu :) Rozdział super naczekałam się na niego xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny wreszcie p tak długiej przerwie został dodany już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D <333
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  14. dlaczego Niall? ;'c czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział. Wciąż uważam,że lepiej żeby Merc była z Harrym...
    Szkoda mi Niall'a :( nie uśmiercajcie już nikogo

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny, bardzo mi się podoba. I mam rozumieć,że koniec tej przerwy w pisaniu? Mam nadziej,że już piszesz następną część, bo nie chcę czekać tak jak między 15 a 16. To tylko taka marudna zaczepka /Magdaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. mam wielką nadzieje że Merc wybierze Justina, bo według mnie bardziej do sibie pasją niż Harry i ona. Kocham /Magdaa

      Usuń
  17. w końcu się doczekałam!♥
    co ten Harry odpierdala? nie dziwię się, że Merc poszła do Justina
    Boże, Niall nie żyje. TYLKO NIE ON :<
    piszcie szybciutko następny, buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Najpierw Liam, teraz Niall... Wszyscy giną...
    Opowiadanie schodzi na psy.
    Przepraszam, ale muszę.
    Zrobiłyście z Harrego jakiegoś potwora i mordercę, który zabija swoich przyjaciół !
    Mercedes tez się moze wreszcie zdecydować !
    Kłónie to stały element opowiadania.
    Rozwalacie nam psychikę.
    Nie hejtujcie wyraziłam tylko swoje zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wszystko byłoby super, gdyby w każdym rozdziale ktoś bie ginął. Lepiej jakby to działo się wolniej. Szkoda, że zrobiłyście z Harry'ego potwora, ale ok, to Wasza wizja :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Fajny ten rozdział. Podoba mi się. :)

    OdpowiedzUsuń