środa, 28 sierpnia 2013

08. Rozdział ósmy


                                                                    *Piosenka*

    Drobne ciało Tamary zwisało leniwie nad ziemną. Sylwetka dziewczyny bezwładnie dyndała zawieszona na czymś, co przypominało skórzany pasek od spodni. Burza ciemnych fali związana była kwiecistą chustką. Zaraza, zaraz.... szlag! To jest prezent ode mnie dla Mercedes... Przykryłem dłonią usta, powstrzymując napływający w gardle krzyk. Przecież to.. czyli ona.. moja Merc?!  Stałem jak wryty wpatrując się w jedwabną rzecz. Nie było mowy o pomyłce. Znałem ten jedwabną tkaninę, nic dziwnego trochę się za nią nalatałem. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie. Pamiętam, jak ona długo mi o niej opowiadała, stwierdziła, że zakochała się w tych kolorach, od kiedy pierwszy raz ujrzała tą chustkę na pokazie w Paryżu.
- Harry - Liam wybudził mnie z hipnozy przeszłych obrazów. Spojrzałem na niego rzucając nieme "co?".- W porządku?
-Eeee.. tak, tak - kiwnąłem głową. - Co się tutaj dzieje, do jasne cholery? - wskazałem na Tamarę - Najpierw El, teraz ona.
- Nie wiem Harry, nie wiem. Jedno jest pewne: po tej wyspie grasuje morderca. Chodź, musimy ostrzec resztę.
- A co z nią? - odwróciłem wzrok od jej sinej twarzy, nie potrafiłem dłużej patrzeć na podkrążone, otwarte oczy, purpurowe  usta.
- Może lepiej ją tak zostawmy.

*Perspektywa Justina*

   Wstałem tego ranka wyjątkowo wcześnie. Przetarłem zaspane oczy po czym odsuwając wejście od namiotu wyszedłem. Przywitała mnie dziwna mgła unosząca się nad wodą, pochmurne niebo i nieprzyjemny wiatr, do którego jednak zdążyłem się przyzwyczaić. Pogoda tutaj była bardziej zmienna niż nastroje kobiety w ciąży... Swój wzrok przeniosłem na namiot Tamary, w którym jednak tej nocy spała Mercedes. Przyprowadziłem ją po tym, jak wczoraj trochę za mocno ją pocieszyłem. Mam na myśli ten spontaniczny pocałunek. On naprawdę nic nie znaczył! Po prostu szczerze jej współczułem. Nie dość, że obwiniała się o śmierć tej całej Eleanor, to jeszcze jej psychiczni przyjaciele musieli dorzucić drewna do ognia i oskarżyć ją o zabójstwo. Jedno słowo: żałosne...
Mniejsza o to. Po tych wszystkich dziwnych wydarzeniach z ostatnich dni powinienem znaleźć Tamarę, przeprosić i po prostu zabrać ją do domu. Był tylko mały problem. Na tej pierdolonej wyspie nie było zasięgu. Zdążyłem to sprawdzić, bo przeszedłem chyba całą wyspę łażąc ze swoim Blackberry w ręce i próbując wyłapać choćby jedną kreskę. Nic. I jak ja mam zadzwonić po jacht?
 Wzdychając głęboko zdecydowałem się na małą kąpiel. Wstyd się przyznać, ale od przyjazdu, wcale się nie myłem. Myślę, że skunksy spokojnie mogłyby wziąć mnie za jednego ze swoich.
Zdjąłem koszulkę, w której spałem i bokserki. Wbiegłem do morza, czując jak zimna woda powoduję falę dreszczy na moim ciele. Jednak szybko się przyzwyczaiłem. Przepłynąłem parę rund, zmoczyłem włosy i upewniając się, że Mercedes nie wyszła, wróciłem. Chwyciłem z namiotu ręcznik i okryłem nim swoje mokre ciało, drugim wysuszyłem włosy. Już czysty ubrałem się po czym ponownie wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na małym stołku przed swoim namiotem i odpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się czując jak dym przenika przeze mnie, a potem wypuściłem go robiąc idealne kółko.
- Palisz? - usłyszałem nad sobą i automatycznie podniosłem wzrok. - Wiesz, że to niezdrowe?
Przede mną stała Mercedes. Jej brązowe włosy wpadały jej w twarz przez co cały czas je odgarniała. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i przycupnęła obok na piachu.
- Wszystko jest dla ludzi - rzuciłem beznamiętnie.
Wzruszyła ramionami. Ja dopaliłem papierosa, a peta rzuciłem na piasek i przygniotłem butem. Spojrzałem na nią. Jej szaro - niebieskie tęczówki lustrowały mnie uważnie od góry do dołu.
- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej* - odparłem wyraźnie rozbawiony.
Mercedes szybko odwróciła wzrok i prychnęła speszona.
- Wcale się nie gapiłam - mruknęła chowając we włosach rumieńce, które wpłynęły na jej policzki.
Była urocza.
- Cokolwiek, Skarbie - zachichotałem.
- Jezu! Nie jestem twoim skarbem! - krzyknęła podirytowana.
- Dobrze, spokojnie - podniosłem ręce w obronnym geście. - Bez nerwów, Nelson.
Dziewczyna przewróciła oczami mrucząc pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. Mając to w szerokim poważaniu wstałem i zacząłem grzebać w torbach z prowiantem. Wyciągnąłem opakowanie z parówkami, dwie mrożone herbaty i jakieś krakersy. Będzie musiało wystarczyć...
 - Proszę - podałem brunetce butelkę i jedzenie. - To nasze śniadanie.
- Nie jestem głodna - powiedziała.
- Nawet nie żartuj. Pewnie nie jadłaś niczego od kilku dni. Masz i nie marudź - fuknąłem unosząc brwi.
Zacząłem jeść, patrząc na poczynania Mercedes. Przez parę minut wpatrywała się w parówkę, po czym zjadła ją w mgnieniu oka. Poprawiła kilkoma krakersami i całą mrożoną herbatą.
- Dziękuję - odparła zakręcając butelkę.
- Podobno nie byłaś głodna - dokuczyłem jej.
Sprzątnąłem, a potem postanowiliśmy razem ruszyć do jej 'przyjaciół' i wyjaśnić całą sytuację. Przecież tak dalej nie mogło być... Poza tym chciałem odebrać Tamarę.

*

- Dlaczego nie możemy pójść plażą? - Mercedes patrzyła na mnie zdziwiona.
- Bo droga przez las jest o połowę krótsza - wyjaśniłem spokojnie.
- Ale ja się boję - jęknęła cicho.
Wygiąłem usta w chytrym uśmieszku.
- Skarbie, ze mną nic ci się nie stanie - puściłem jej oczko.
No co? Nic nie poradzę na to, że jestem flirciarzem. Taki się już urodziłem...
- Jesteś taki wkurzający... - burknęła wymijając mnie i idąc wydeptaną w lesie dróżką.
- Mogę to samo powiedzieć o tobie - prychnąłem będąc krok za nią.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Dotarło do niej, że lepiej się ze mną nie kłócić. I dobrze...
   Większość drogi minęła w ciszy. Dopiero kiedy minęliśmy tą tajemniczą grotę Mercedes się odezwała:
- Co myślisz o tej zjawie, którą wczoraj widzieliśmy?
Oblizałem usta. Tak naprawdę to starałem się wyrzucić to z pamięci. Oczywiście, to zdarzenie było dziwne. Podobnie jak te ruszające się posągi w dniu, w którym pierwszy raz spotkałem Mercedes.
- Nie wiem. To było... dziwne - podrapałem się po karku.
Westchnęła i ciągnęła temat dalej:
- Dla mnie też. Wiesz, ciągle towarzyszy mi to nieodparte wrażenie, że na tej wyspie jest ktoś oprócz nas. - zatrzymała się na chwilę. - I temu komuś nie podoba się, że tu przebywamy.
- Obstawiam, że tą tu jacyś tubylcy - odpowiedziałem pój serio, pół żartem.
Brunetka odwróciła się w moją stronę i pewnie chciała rzucić jakąś kąśliwą uwagę. Zamiast tego jedynie zakryła usta dłonią, a jej oczy stały się wielkości piłeczek tenisowych. Posłałem jej pytające spojrzenie, a ona wskazała palcem na jakiś punkt za mną. Spojrzałem tam i...
- O kurwa - zdążyłem wydusić. Serce przestało mi na moment bić. Krzyknąłem z całych sił, a po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy - Tamara! - wrzasnąłem podbiegając do wiszącego ciała dziewczyny. Drżałem głaszcząc jej martwą twarz. - Kto ci to zrobił?! Kurwa, kto ci to zrobił?! - zaszlochałem głośno, próbując uwolnić jej szyję z pętla. Kiedy mi się udało, ułożyłem jej ciało na trawie trzymając w dłoniach pasek, na którym wisiała. - Cholera - syknąłem.
- Justin... - Mercedes chwyciła mnie za ramię. Odwróciłem się, skrywając w jej ramionach.- Ciiii - szeptała głaszcząc mnie po włosach.
- Te..ten.... to.. - uniosłem do góry trzymany w rękach przedmiot. - Mój pasek - dodałem szybko.
- Co?! - zszokowana chwilę patrzyła na mnie, po czym zaczęła się oddalać. Bała się, zauważyłem to. 
- Mercedes! - krzyknąłem by ją zatrzymać. Ostatecznie wyszło odwrotnie. Jeszcze bardziej wystraszona zaczęła biec. Dogoniłem ją. Chwyciłem za łokcie i przysunąłem do siebie. - Zgubiłem ten pasek dzień, w którym przypłynęliśmy na wsypę. Pamiętasz? Widzieliście nas, razem z Tamarą poszliśmy rozbić nasze namioty. Tamtej nocy jeszcze go miałem, rano ubierając się go już nie było.
Przez chwilę stała nie ruszając się ani o milimetr. Czułem jej niespokojny oddech, więc puściłem jej ramiona. Stałem za nią i lustrowałem jak wpatrzona w liście drzewa analizuję moją odpowiedź. Wiem, że ta cała sytuacja wyglądała fatalnie z jej perspektywy, bo najpierw widziała jak uderzam Tamarę, a teraz ona została powieszona na moim pasku do spodni, ale ja naprawdę jej nie zabiłem!
- Wierzę ci - wyszeptała nagle.
Odetchnąłem z ulgą, a Mercedes niepewnie odwróciła się do mnie. Posłałem jej słaby uśmiech.
- Uhm... myślę, że musimy zrobić coś z ciałem - mruknęła.
Przytaknąłem głową. Wróciliśmy do Tamary. Serce łamało mi się na kawałki widząc ją martwą. Ukląkłem nad nią i pogłaskałem jej dłoń.
Skłamałbym mówiąc, że była miłością mojego życia, czy coś w ten deseń. Ale pomimo tego należała do jednych z najważniejszych osób w moim życiu. Tamara była... niespotykana. Oczywiście, była piękna - to jest niepodważalne, ale do tego miała naprawdę świetną osobowość. Nigdy nie wtrącała się w moje sprawy. Nie pytała po co, dlaczego... Mogłem pogadać z nią o wszystkim i wiedziałem, że mnie zrozumie, akceptowała moje małe dziwactwa, wybuchy złości. Ona była po prostu dobrą przyjaciółką. I chociaż zachowywaliśmy się jak para to myślę, że łączyła nas głównie przyjaźń... i seks. Ale to już inna historia...
- Jus - Mercedes położyła rękę na moje ramię. - Myślę, że musimy ją pochować.
- Tak - zgodziłem się. - Tylko daj mi się pożegnać.
Dziewczyna pokiwała głową i odeszła gdzieś. Ja w tym czasie jeszcze raz ogarnąłem wzrokiem martwe ciało Tamary.  Zacisnąłem wargi w wąską linię przejeżdżając ręką po jej długich, czarnych włosach. Potem położyłem dłoń na jej chłodnym policzku i ucałowałem sine usta.
- Przepraszam cię, Tamara. Nie zasłużyłaś na to, by być ze mną i tym bardziej nie zasłużyłaś na to, by ginąć - szepnął czując jak kilka łez spływa po moim policzku.
Otarłem je, po czym podniosłem jej lekkie ciało i  podążyłem do kręcącej się gdzieś Mercedes.
- Gdzie ją... no wiesz? - Nelson zakręciła kosmyk włosów na placu.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem.
Szliśmy przez jakiś czas szukając jakiegoś godnego miejsca na pochówek dla mojej dziewczyny. W końcu postanowiliśmy, że położymy ją pomiędzy dwoma gęstymi krzewami i przykryć stertą liści.Merc odkąd przejechała dłonią po jej twarzy, dotykając włosów ponownie wytrzeszczyła oczy na widok chustki, którymi związane były fale mojej towarzyszki. Była przerażona, widziałem to, jednak zlekceważyłem jej zachowanie niczego nieświadomy.
Ułożyłem jej delikatne ciało, Nelson przyniosła kilka ogromnych liści, którymi ją przykryliśmy, na to nasypaliśmy rękami trochę ziemi. Po raz ostatni uklęknąłem nad Tamarą, teraz już zakopaną i zdjąłem z szyi jeden ze swoich nieśmiertelników. Zawsze lubiła się nimi bawić. Położyłem go na wierzchu, przeżegnałem się i wstałem. Spoczywaj w pokoju, Maleńka...
- W pełni rozumiem jak się teraz czujesz - zaczęła Mercedes. - Jeśli chcesz pogadać, albo coś... to śmiało.
Spojrzałem na nią.
- Dzięki - uśmiechnąłem się słabo. - Ale na razie chce się tylko dowiedzieć, co za potwór jej to zrobił.
Warknąłem gardłowo myśląc o tym, co zostanie z mordercy Tamary, kiedy już go znajdę.
- Uważam, że śmierć Tamary i El to nie przypadek. Zrobiła to ta sama osoba. Nie wiemy tylko, czy jest wśród nas, czy to ktoś obcy - odparła brunetka kierując się ścieżką.
- Masz jakieś podejrzenia do kogoś z twojej paczki? - zapytałem nie owijając w bawełnę.
- Co? Nie, oni nie mogliby nikogo zabić - powiedziała pewnie Merc.
- A twój chłoptaś, jak mu? Harry? - uniosłem jedną brew.
Odwróciła się do mnie gwałtownie, tak, że jej włosy wpadły jej w oczy i rzuciła kąśliwie:
- Uwierz mi. Masz większe powody, żeby je zabić niż Harry.
- Czyli, jednak mi nie wierzysz? - zdenerwowałem się.
Dziewczyna zrobiła młynek oczami, wzdychając.
- To nie tak. Po prostu cię nie znam, a jak pomyśleć nad tym dokładnie to zawsze znikałeś dokładnie przed tym jak któraś z nich ginęła. I ten pasek - gestykulowała zawzięcie próbując jako wybrnąć.
- Skoro to ja je zabiłem, to czemu nie uciekasz i  nie skarżysz się swojemu Hazzusiowi, co?! - warknąłem głośno tracąc cierpliwość.
Często dawałem się ponieść emocjom i przestawałem panować nad swoją złością. Stanąłem przed Mercedes, górowałem nad jej drobną, drżącą sylwetką. Patrzyła na mnie przełykając głośno ślinę.
- P...przestań Justin - wydusiła.
- Co kurwa, przestań?! To ty oskarżasz mnie o morderstwo! - krzyknąłem jej w twarz.
To było wręcz niesamowite jak w ciągu kilku minut ze smutnego potrafiłem się zamienić w kipiącego złością. Miałem nieodpartą ochotę ją uderzyć, ale walczyłem z tym. Przecież nie mogę...
- Przepraszam - jęknęła, a gorzkie łzy popłynęły z jej oczu.
Zbladłem. Przed oczami stanęła mi twarz płaczącej Tamary, tego dnia, w którym uderzyłem ją w namiocie. Tak samo teraz stała przede mną Mercedes. Niewinna, bezbronna i taka delikatna. Zacisnąłem oczy opadając na ziemię. Schowałem twarz w dłoniach i nie dbałem o to, jak dziecinnie wyglądałem.
- Boże, Mercedes wybacz - bąknąłem.
Dlaczego zawsze muszę być takim idiotą? Dlaczego chociaż raz nie potrafię się zachować tak jak trzeba? Dlaczego?!
Byłem pewny, że Merc uciekła gdzie pieprz rośnie, byleby z daleka ode mnie. Siedziałem tak jeszcze z twarzą w dłoniach i po prostu płakałem dając upust emocjom. Byłem taki wściekły na siebie.
- Spokojnie, Justin. Jest dobrze - usłyszałem nad sobą.
Sekundę potem czyjeś ciepłe ramiona zaczęły głaskać mnie po plecach. Podniosłem swoje załzawione oczy widząc Mercedes.
- Przepraszam cię. Prawie cię uderzyłem, tak jak Tamarę - zaszlochałem. Boże, jestem żałosny...
- Ale tego nie zrobiłeś - powiedziała uspokajająco. - Nie płacz, Justin. Wiem, jak ci trudno, ale nie płacz.
Przytuliła mnie, a ja nie miałem zamiaru się opierać i schowałem głowę w zagłębieniu jej szyi.
- Dziękuję. Dziękuję, że rozumiesz.

*Perspektywa Harrego*

 Cały czas miałem przed oczami ciało Tamary. Nie wierzyłem w to. Jak ktoś mógł być tak okrutny i zabić niewinną dziewczynę? Wiem jedno. Ten, kto zamordował Eleanor, zrobił to samo z zimną krwią z Walker. Obawiam się, że to mogła być Mercedes.  A ja głupi jej ufałem. 
- Co jest? - zmartwiona spytała Perrie witając nas, nim zdążyliśmy dotrzeć do namiotów. - Co się stało? - powtórzyła zdenerwowana Edwards widząc nasze blade twarze.
- Znaleźliśmy ... - zaczął cicho Liam.
- Mercedes?! - spytała licząc na pozytywną odpowiedź. - Chłopaki? - zirytowanie z braku naszej odpowiedzi rosło w niej jeszcze bardziej.
- Tamara...
- Co z nią? Wczoraj gdzieś zniknęła - próbowała wyciągnąć z nas, jak najwięcej lub chociaż samemu dojść do tego, co mieliśmy jej przekazać.
- Ona...
- Co z nią?
- Dasz nam dokończyć Pezz? - spytałem cynicznie. - Przepraszam.
- Ona nie żyje, znaleźliśmy ją powieszoną - wydusił na wydechu chłopak. Blondynka zakryła dłonią usta i pytającym wzrokiem spoglądała na nas. Nie mieliśmy siły jej niczego wyjaśniać.
- Co jest? - podszedł do nas Zayn. Wymieniliśmy tylko całą trójką znaczące spojrzenia.
- Chodź, musimy tobie, Niallowi i Lou o wszystkim powiedzieć - poklepała go po ramieniu dziewczyna, po czym ruszyliśmy do reszty czekającej przy ognisku.
     Liam ze szczegółami opowiadał wszystko, co spotkało nas w lesie, a ja jedynie na czym potrafiłem się skupić, to co robił ciuch mojej dziewczyny na włosach Tamary. Analizowałem dokładnie wszystkie spekulacje, tak zwane "za" i "przeciw", motywy ewentualnego zabójstwa, relacje łączące wszystkie trzy dziewczyny. W gruncie rzeczy Mercedes mogła stać za śmiercią Eleanor, nie przepadała za nią, dodatkowo ostatnio ciągle wypadała z scenami zazdrości, ale dziewczyna Justina? Co ona jej zrobiła? O ile dobrze kojarzę lubiły się. A może Nelson poczuła coś do Biebera i to, to było spowodowane jej działaniu? Jasna cholera. Zacisnąłem dłonie w pięści. Jeśli naprawdę coś nimi jest, to najpierw zabiję ją, a potem tego gnoja. Obiecuję!

 *

Szedłem przez las. Księżyc w pełni oświetlał mi drogę, dość niewyraźnie, bo drzewa wokół starały się zasłaniać jego blask, choć to niemożliwe. Zimny wiatr grał jedną z moich ulubionych melodii z dzieciństwa, a w uszach dodatkowo brzęczały mi cenne, życiowe wskazówki bliskich. 
- Mercedes - wyszeptałem zauważając brunetkę stojącą pośrodku jakieś plany. Zaraz polana w lesie? Co jest?! 
- Kim jesteś? - spytała wystraszona. Oddalała się ode mnie ze strachem w oczach. Jej drobne ciało ogarnęły dreszcze.
- Jak to, nie poznajesz mnie? - zbliżyłem się do niej. Faktycznie w ciemności mogła mnie nie rozpoznać. 
- Przepraszam, ale nie znam Pana - przeniosła wzrok na moje ręce. Przerażona coraz szybciej cofała się, próbując uciec. 
- Pana?! - zaniepokojony również postanowiłem obejrzeć swoje dłonie. - Co? - wykrzyczałem widząc na nich czerwoną substancję. To była krew, jestem tego pewien. Jednak mój wrzask wystraszył tylko dziewczynę, która zaczęła biec w przeciwnym dla mnie kierunku. - Zaczekaj - zawołałem najłagodniej, jak tylko umiałem. Nic nie dało, więc ruszyłem za nią. Pokonując kolejne metry traciłem ją z oczu. Była szybsza, a to ja zawsze uważałem, że mam lepszą kondycję. Tym razem po przebiegnięciu kilku metrów złapałem zadyszkę. - Mercedes? - spytałem raczej sam siebie, gdy ujrzałem czyjąś postać leżącą na trawie nieopodal strumyka. Podszedłem bliżej pochylając się nas osobą. Zamarłem. Wśród zieleni leżało ciało Louisa w ogromniej kałuży krwi. Nie wierzyłem. Zacząłem wołać dookoła o pomoc, może ktoś mnie usłyszy? Moment. Krew na moim ciele. Będę podejrzany. Musze ją zmyć! - rozmawiałem z sobą w myślach, w końcu decydując się na zbycie barwnika. Myślałem, że już bardziej przerażony nie mogę być, a jednak. Zamarłem widząc swoje w tafli wody. Cały umorusany krwią, moje oczy były zupełnie czarne, a w ręku trzymałem nóż...
- Aaaaaaaaaaaaaaa - z leżącej postawy usiadłem oddychając szybko.
Jeszcze chyba nigdy serce nie biło mi tak szybko. Moje powiększone źrenice prześledziły każdy centymetr wnętrza namiotu. Nie było nic zaskakującego. Uff, spokojnie Harry, to tylko sen. Próbowałem uspokoić oddech.


Zeszło się nam prawie tydzień, ale za to rozdział jest meega długi. Mam nadzieję, że będzie Wam się dobrze czytać :DDD No i tak jak zwykle, liczymy na komentarze, czytelników przybywa z czego się bardzo cieszymy i mamy też nadzieję, że komentarzy też hahah :D
Przypominam o zakładce 'Informowani' :) 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

I jeszcze Asia chciała zaprosić Was na swoje nowe opowiadanie, polecam gorąco :3 <klik>

Ilysm, Klaudia xx

27 komentarzy:

  1. Jezu kto to zrobił! Jestem strasznie ciekawa! Harry zachował się żle! Nie ufa swojej dziewczynie.. Rozdział super jak zawsze nie moge się doczekać..;) piszesz wspaniale.!

    OdpowiedzUsuń
  2. wcale nie jest mega długi, ale ok xd

    OdpowiedzUsuń
  3. omfg jest cudowny! jestem ciekawa ko zginie potem.. nie żeby coś haha. czekam na kolejny xoxo @Stylesowaa

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny ! Warto było czekać prawie tydzień :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle wina Mercedes, no nie :D
    Rozdział jest taki piękny *o* :D

    OdpowiedzUsuń
  6. o kurde, ale się pomieszało ;o uwielbiam Wasze opowiadanie i czekam na więcej!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę sie doczekać nexta.Rozdział po prostu uiafjimxuzfclnhaeinj <33

    OdpowiedzUsuń
  8. megaa <3 nie mogę się doczekać kolejnego . :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ! Ten bardzo mi się podobał i mam nadzieję ,że kolejne też takie będą !

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział i w ogóle całe opowiadanie :p
    Już czekam na next :)
    Zapraszam również do siebie http://little-things-1d-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi się spodobało wasze opowiadanie. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. JEZU CUDOWNY KOCHAM TAKIE OPOWIADANIA, WIĘCEJ TAKICH DŁUGICH ROZDZIAŁÓW! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja myślałam, że to Jus stoi za zabójstwami ! Jak ja wgl mogłam tak pomyśleć?! Ale wracając do rozdziału. ..jest cudowny i nie mogę się doczekać następnego ;**

    OdpowiedzUsuń
  14. czekam z niecierpliwością na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  15. Super, niesamowity rozwój wydarzeń no i oczywiście czekam na kolejny rozdzial xx @anna_maria215

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne, wciąga! :)) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział @luvmyleeroyxx

    OdpowiedzUsuń
  17. OMG
    Zarąbiste i przerażające :o
    grizullah

    OdpowiedzUsuń
  18. to wciąga.
    czekam na więcej. ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. jest cudowny ten roździał czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam Waszego bloga od dwóch dni i śmiało mogę stwierdzić, że jestem zachwycona!
    Po pierwsze tematyka: jest nietypowa, nigdy jeszcze nie spotkałam się z takim blogiem.
    Przyznam szczerze w niektórych momentach miałam gęsią skórkę na rękach i naprawdę się bałam! Na początku podejrzewałam Justina, ale po przeczytaniu 7 rozdziału jakoś nie jestem już do tego przekonana. Może jest opętany tak samo jak Mercedes? Może wszystko stało się w tym dniu kiedy posągi zaczęły się trząść?
    Nie wiecie ile pytań krąży mi po głowie, a z każdym rozdziałem jest ich coraz więcej!
    Wasze opowiadanie naprawdę wciąga, życzę wytrwałości i duuuuuużo weny, żeby wszystkie rozdziały były tak wspaniałe jak te poprzednie!
    PS: Wydaje mi się, że Meredes będzie z Justinem i pozabijają wszystkich o.O
    zapraszam do siebie janoskiansplx.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaczyna mi się nie podobać :/ Za dużo tych ludzi już ginie, najpierw Eleanor, później Tamara, teraz Louis chociaż tylko we śnie...

    OdpowiedzUsuń
  22. Powoli mnie to denerwuje, dlaczego w kółko wina Mercedes ? Obwiniają ją o wszystko -.-

    OdpowiedzUsuń
  23. ten rozdział mi sie nie podoba;/ i nie jest mega długi;o jest troche nudny ale opowiadanie najlepsze jakie czytałam i jestem zadowolona XD uwilebiam<3
    sory ze z anonima ale nie posiadam konta;c wkrótce założe<3
    Vic joł xoxo

    OdpowiedzUsuń
  24. jedno słowo które zastąpi wszystkie GENIALNE...

    OdpowiedzUsuń
  25. kocham to opowiadanie ♥ / majli__

    OdpowiedzUsuń
  26. Hejka ;)
    Nominuję cię do Liebster Awards. Moje pytania na www.pomieszanahistoria.blog.onet.pl
    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Genialny rozdział. Przyznam szczerze, że w momencie tego snu Harry'ego przeszły mnie ciarki. Z mojego przemyślania doszłam do wniosku, że teraz zginie Lou, bo po śnie Pezz zginęła Elka. Ale to tylko moje przypuszczenia. Nie mogę się doczekać nexta. Ilysm. <3 @LEEROY_xx

    OdpowiedzUsuń